Weblogs are a place where journalists could publish evidence of corruption, crimes and lies of politicians and for Afghans writers to express how they feel about things which influence their lives. Radio and TV stations are under pressure by the Afghan government and it gets harder for people to tell how their country is run and how the people they elect lives to promise. Weblogs are a new place where authors try to voice or find resolution to their problem, state radio and TV is in the hands of ministry of information and culture and it’s filled with a bunch of lies and bluffs that the government want people to think is true.
Western weblogs have made it so easy to publish a story that even an Afghan older generation who knows little about HTML can have a say on the internet. Jawid Farhad is an Afghan writer “I have my own place on the internet now, it has been almost a month. I am probably the first of my generation who is on the internet” Farhad posts his poems and articles only by choosing web page templates and clicking the publish button. But there are challenges too, Abdullah Khodadad and Baktash Siawash, two young bloggers are trying to set up a weblog service for Afghanistan, none exists yet “most of Afghan weblogs are on Blogfa or Persianblog. These providers are funded by Iranian government and they have control over it” said Abdullah. Baktash is one of the most consistent bloggers, he writes several times a week “there are certain things that you can’t write about, I have seen Iranians filtering some articles” Naseem Fikrat has his own domain. Naseem has also set up Afghan Penlog, a forum where he attempts to bring afghan bloggers together, as part of an attempt to bring Afghan bloggers together and enable them to counter filtering. Omar Nassir is an Afghan Diaspora in Russia; omar has set up Farsi.ru in Russian, Faris and English, aiming to provide information for Afghans in Russia and to build a singular image of Afghanistan among Russians. His website is one of the most celebrated media outlets, focusing on Afghanistan in Russia. Many Russian organizations have contacted him to see if they could collaborate, omar is now seeking reporters and partners in Afghanistan.
Internet providers are also under pressure to censor weblogs. Government offices, NGOs and UN offices has filtering policies, the ministry of foreign affairs, ministry of communication and ministry of information and culture has imposed temporary or permanent censorship on weblogs, this has been for publishing a critical article or evidence. An Afghan weblogger working with NATO, who wanted to remain anonymous, said “the nature of my job requires traveling around the country and I see and experience things that I feel I should share with others. But like many other Afghan webloggers I don’t name my organisation. I don’t name co-workers or bosses. I don’t say where my work station is. But I think some of my coworkers are aware of my blog. With the worsening security situation in the country and increased civilian causalities and public skepticism to NATO, there is a lot for me to write. Unfortunately, my employer decided to block weblog providers” the mentioned weblogger is often working in military basis in remote mountains and deserts of Afghanistan and has no way to access the internet except through office internet.
Many blogger has no journalism experience and there are no laws in the country which apply to them. There are complaints from officials about blogs and it’s getting more and more, Kamran mirhazar, an anti corruption blogger was jailed for five days for the content of his weblog. In the lack of media freedom officials could intimidate bloggers through security agencies. Kamran was held by secret police while in the light of democratic laws such a case should be handled by media commission.
Internet access is still very limited in Afghanistan, one out of every 1000 afghan has access to internet, this is another reason why afghan blogger think as if they are not very visible, assuming that because what they write appears in a virtual world, but we have seen their critics come back to them in the real world.
Naseem Fikrat an Afghan blogger did a survey of Afghan blogs “there are around a thousand Afghan bloggers, but it’s really hard to estimate the correct figures because they are using different blog providers” Naseem said “People write blogs to talk about their day, work, literature, poetry, curroption and politics.” Naseem added. But it’s not easy for an employee to express his view about the above; it takes the employer only the search engine to find out “Last few months has witness a dramatic increase in the number of weblogs” said Kamran Mirhazar editor of Kabul press.
Bloggers can’t totally escape censorship, bloggers also have their enemies; in this case the enemy is not only the government but many others. Unlike radio and TV weblogs has smaller enemies which are more proximate and more dangerous. Bloggers are censored by the government as well as employer and internet provider. “there is a long way to go, we need legal protection, there are no laws in place to protect webloggers” said Kamran Mirhazar.
Habib Farhadi published some documents on the internet showing fraud and deception in the educational background of a senior Karzai advisor. The ministry of communication filtered the blog. When I brought up the issue with the minister of communication, Amirzai Sangin “how do you know about the blog?” he asked surprisingly. “the direction came from the government. The blog has false information and is defamatory” he added. Amirzai sangin was questioned in a parliamentary hearing, when and why he changed his name, the MP alleged that his real name is Shirin gul. but Sangin choose not to answer.
Bloggers are generally obligated to publish as facts only topics they have proof for. Kamran Mirahzar is gathering evidence for media commission to support some of the critical articles he has on his website. Free expression and the internet could be tricky, especially when those views relate to personal experience.
Blogger can say “women and children are among casualties in Musa Qala” But it's another thing to say “Michail Wood, a british soldier under Nato command, shot dead three women”
Wednesday, August 01, 2007
Jestem terrorystą
Jestem terrorystą…. Jestem terrorystą na własny użytek…. Posługuję się taktykami terrorystycznymi, aby samemu się przerazić i w ten sposób sabotować własny rozwój. W ten sposób jako terrorysta często nigdy nie osiągam celów, które chciałbym osiągnąć i mogę osiągnąć z łatwością. Jak dotąd nawet nie rozumiem na czym polega błąd.
A więc jako formę terroryzmu na własny użytek praktykuję? Obawiam się porażki, chociaż jestem bardzo skuteczny, jestem pierwszy, gdy trzeba pomóc innym. Chętnie rozmawiam godzinami o moich sąsiadach lub zachowaniu kierowcy autobusu lub piekarza. Z przyzwyczajenia mam potrzebę codziennego odwiedzania moich przyjaciół i krewnych. Oddawanie części mojego majątku biednym jest moim ścisłym obowiązkiem religijnym bez względu na to czy oni na to zasługują czy nie, ostatecznie ten system dystrybucji nie został przecież określony przeze mnie.
Na tym się nie kończy. Są też inne zasady moralne w społeczeństwie. Jestem ściśle zobowiązany do gościnności, hojności, agresji, ochrony mojej żony, siostry i matki.
Ciągle terroryzuję się uczuciami innych ludzi i staram się, aby te ich oczekiwane uczucia były na pierwszym miejscu. Im bardziej staram się być lepszy, tym bardziej poważa mnie społeczeństwo. Czy jestem męczennikiem ponieważ od zawsze żyję dla innych i dzięki temu unikam bolesnych sytuacji i jestem postrzegany przez innych jako dobry człowiek? Ja nawet nie wiem jak cieszyć się sobą jeśli nie robię czegoś dla innych. W gruncie rzeczy nie wiem czy jest cokolwiek, co mógłbym dla siebie zrobić. Zaczynam odczuwać zawstydzenie moim samolubstwem ile razy robię coś na co mam ochotę, a nawet to nie wystarcza i moralny porządek społeczeństwa powoduje, że nie tylko uważam się wtedy za egoistę, ale i za ofiarę terroru.
Mój paniczny strach zaczął się dawno temu, gdy byłem dzieciakiem; gdy byłem małym chłopcem. Gdy miałem sześć czy siedem lat, utraciłem coś bardzo ważnego. Nie wiedziałem wtedy, że to straciłem, nie wiedziałem nawet, że to było, i minęło wiele czasu zanim zdałem sobie z tego sprawę. A właśnie wtedy straciłem moją matkę. Nie wiedziałem wtedy, że odeszła, bo ciągle była obok. Jednak straciłem ją, ponieważ przestała być moją mamą. Stała się hafciarką. Tradycyjnie w naszych rodzinach dziewczyna nie może wyjść za mąż zanim nie nauczy się haftować i szyć, i mama w każdej rodzinie to umie. Moja mama musiała haftować, dzięki temu mogła sprzedawać swoje wyroby panu Agha Badar, który mieszkał po drugiej stronie ulicy. Pan Agha Badar był wysokim mężczyzną z długą brodą i jasną cerą. Pochodził z Kandaharu.
Pan Agha Badar miał duży złoty sygnet z mieniącym się brylantem i żółty zegarek na ręce. Zawsze uwielbiałem wbiegać do jego sklepu, żeby zapytać o godzinę. Pan Agha Badar był właścicielem jedynego zegarka przy mojej ulicy i wszyscy przychodzili do niego, żeby dowiedzieć się, która godzina.
Gdy bawiłem się z chłopcami na ulicy słuchałem pogłosek o tym, że prowadził za granicą wielkie interesy i wymieniał nasze hafty za obcą walutę. To były tylko plotki, a ja wiedziałem z pewnością, że moja mama zawsze chwaliła go jako osobę wielce szanowaną, która zawsze pomaga innym i nie dba o własne dobro i wygody. Pamiętam jak moja mama mówiła, że pan Agha Badar ma wystarczające środki na własne utrzymanie i nie musiałby pracować, ale wybrał pomaganie innym.
Moja mama nie miała pieniędzy na kupno materiałów i narzędzi na użytek jej własnego warsztatu hafciarskiego, co umożliwiłoby sprzedaż za wyższą cenę. Nawet gdyby miała pieniądze to w okolicy naszej wsi trudno byłoby jej znaleźć odpowiednie surowce i narzędzia. Tak więc pan Agha Badar był dobrym człowiekiem, ponieważ dostarczał narzędzi i materiałów oraz pewny rynek zbytu wyrobów haftowanych. Składał też ciągle zamówienia na coraz więcej i więcej materiałów haftowanych, co tydzień dostarczał też wzory i kolory jakie były mu potrzebne. W zamian kupował towar za pół ceny.
Słyszałem również, że cudzoziemcy lubili nosić ręcznie haftowane ubrania z Afganistanu. Nigdy nie rozumiałem „dlaczego?”. Najwidoczniej uważali, że jest to modne. To wprowadzało mnie w jeszcze większe zakłopotanie; myślałem, że to była tradycja mojej wioski i jest to modne jedynie u nas. Pewnego dnia gdy tak pomyślałem pobiegłem do domu zapytać się o to mojej mamy.
- Mamo, czy hafciarstwo jest tradycją naszej wioski ?
- Oczywiście, że jest. Dlatego wiem jak to robić i dlatego wie to każda kobieta w wiosce.
- Czy wobec tego mogę dostać nowy wyhaftowany strój?
- Pewnego dnia wyhaftuję go dla ciebie.
-Czy mógłbym otrzymać ten nad którym teraz pracujesz?
- Nie, ten nie jest dla ciebie. Ten strój robię dla wsi.
Wkrótce dowiedziałem się, że moja mama nigdy nie będzie w stanie nic dla mnie wyhaftować; była zbyt zajęta szyciem dla pana Agha Badar. Siedziała szyjąc przy migoczącej lampce oliwnej do północy. Rankiem jej nos i oczy były czarne jak komin fabryki. Tak wyglądali też inni domownicy. W długie zimowe wieczory zamykaliśmy wszystkie otwory domu, żeby ochronić się przed przenikliwym zimnem. W pewnym sensie ciemny, gęsty dym był zbawienny, utrzymywał ciepło, ale następnego dnia byliśmy czarni.
W lecie było lepiej; moja mama siadywała na dachu w blasku księżyca i szyła przez większą część nocy. W ten sposób mogła zaoszczędzić oliwy do gotowania. Jednak prawie nie pamiętam, żebyśmy jedli jakiekolwiek ciepłe jedzenie, przede wszystkim mama nie miała czasu na gotowanie, i za każdy razem gdy prosiłem ją o jedzenie mówiła mi, że we wsi nie ma możliwości gotowania. Tak więc wszystko co jadłem to głównie chleb, wieczorami z dzikim czosnkiem w solonej gorącej wodzie.
Od czasu do czasu myślałem o haftowanych strojach i o ludziach, którzy będą je nosić. Zastanawiałem się co robią i czy w ogóle ich obchodzi kto zrobił ich modne ubrania.
Moja mama zaczęła haftować po śmierci mojego ojca. Gdy odszedł musiała utrzymać naszą rodzinę.
Pewnego dnia czterech mężczyzn przyniosło do naszego domu łóżko przykryte białym, czystym prześcieradłem, jak tylko moja mama to zobaczyła wiedziała co się stało, zaczęła głośno płakać, łapała się za włosy i wyrywała je, nigdy nie widziałem jej wcześniej w stanie takiego wzburzenia. Zaczęli do nas przychodzić sąsiedzi i przy każdych odwiedzinach moja mama musiała powtarzać te same udręki. Musiała przejść przez cały rytuał głębokiego bólu i napięcia. Ku mojemu kompletnemu zaskoczeniu wszyscy sąsiedzi przyłączali się do mojej mamy. Wyglądało to jakby cała wioska była nauczona w jaki sposób mają się głęboko martwić i jak pomóc innym stać się smutnym poprzez rozprzestrzenienie ich cierpień. Najpierw myślałem, że śmierć ojca oznacza, że odszedł gdzieś na długi, głęboki, czysty sen; zwłaszcza gdy zobaczyłem mężczyzn, którzy wyprowadzali go na tym samym łóżku z białym prześcieradłem i dodatkowo kilkoma czerwonymi tulipanami.
Po kilku miesiącach zdałem sobie sprawę, że nikt w całej wiosce nawet nie próbuje zakończyć żałoby i również moja matka nie zamierza powrócić do zwykłego życia. W gruncie rzeczy ona sama i wszyscy inni chcieli, żeby była smutna i to był najlepszy sposób okazania jak bardzo zależało jej na moim tacie. Wątpię czy mój tata chciał zniszczyć psychicznie moją mamę z powodu swojej fizycznej śmierci. Czasem sadzę, że coś odziedziczyłem po mojej mamie: chęć poświęcania moich pragnień po to aby wyjść naprzeciw oczekiwaniom innych.
W mojej społecznie mocno rozwarstwionej wiosce ze znikomymi szansami na zmianę pozycji społecznej, kiedy należy być w żałobie, to trzeba to robić tak jak chce wioska, nie ma innych sposobów, kodeks praw i obowiązków służy wsi, służy też przynajmniej trzymaniu na wodzy nadużyć, powoduje, że skutki dominacji są mniej uciążliwe. Nie byłem pewny czyjej dominacji służy zachowanie mojej mamy. Może pan Agha Badar miał z tego korzyść. Może korzystali wszyscy mężczyźni w wiosce.
Byłem przygnębiony gdy zrozumiałem , że moja mama nie ma możliwości wydostać się z tej sytuacji; i postawić kwestię wioski w sposób bardziej fundamentalny. Dla mojej mamy niewyobrażalne było podjęcie pertraktacji z panem Agha Badar. Kwestia potrzeb i interesów nie może być otwarcie przedstawiona w mojej wiosce.
Wydaje się, że w mojej wiosce w wielu sytuacjach ludzie odwołują się do retoryki moralistycznej na temat tego, co powinni zrobić w stosunku do innych, wtedy gdy możnaby bez żadnego problemu porozmawiać z tymi innymi o tym, czego naprawdę chcą.
Potem widziałem coraz więcej i więcej mężczyzn z mojej wioski, którzy odchodzili w sen wynoszeni na łóżkach z białymi prześcieradłami i czerwonymi tulipanami. Ten sam rytuał opłakiwania był ciągle i od nowa powtarzany. Po jego spełnieniu życie kobiet ulegało całkowitej zmianie; przekształcały się w istoty przygnębione. Byłem naprawdę zaskoczony , że w okresie żałoby każda reagowała tak samo na stratę swoich najukochańszych. Później doszedłem do tego, że jeśli te kobiety dalej żyłyby swoim życiem i na swój własny sposób radziły sobie z kryzysem to wioska nie mogłaby tego tolerować- nie było wystarczająco dużo przestrzeni, aby każdy mógł być sobą. Zacząłem rozumieć, na czy polega rzeczywistość ładu moralnego.
Wraz z dorastaniem moje myślenie ewoluowało. Najpierw sądziłem, że mój tata zasnął, potem byłem przekonany, że jest w tajnym miejscu, następnie pragnąłem wierzyć , że połączył się ze swoją duszą i jest w innym równoległym świecie, a w końcu pogodziłem się z końcem jego fizycznej egzystencji. Jednak jest to niesamowite, że każdy w wiosce, niezależnie w jakim byłby wieku uważał, że mój tata żyje teraz w świecie aniołów.
Wraz z rosnącą w mojej wiosce liczbą zgonów, coraz więcej kobiet musiało zajmować się haftowaniem aby utrzymać swoje rodziny. Było już więcej ubrań niż pan Agha Badar mógł sprzedać bogatym cudzoziemcom, pewnego dnia pan Agha Badar stwierdził, że cudzoziemcy nie chcą ich kupować za zwyczajową cenę i musiał ją obniżyć. Na początku wszyscy się zasmucili, ale zaczęli przyzwyczajać się do nowych cen, jednak pan Agha Badar płacił coraz mniej i mniej; i pewnego dnia każdy postanowił zrezygnować z hafciarstwa, ponieważ nie mogli dostatecznie zarobić. Zamiast tego zaczęli tkać dywany. Moja mama znowu zaczęła zarabiać więcej pieniędzy. Jednak nie minęło wiele czasu, a także dywany przestały się opłacać. Pan Agha Badar mówił, że cudzoziemcy nadal lubią nasze dywany, ale dywanów nie mogą nabywać codziennie.
Pewnego dnia moja mama chciała ze mną porozmawiać. Siedzieliśmy w naszym ogrodzie. Trzęsły się jej ręce, jej oczy były płaskie i wodniste, była blada, jej policzki straciły rumieńce, zakrywała swoją głowę bardzo starą chustą. Zaczęła do mnie mówić: „wiesz , że jestem już stara, nie mogą dłużej haftować ani tkać. Tracę wzrok, moje ręce nie są już sprawne. A jednak ciągle muszę zapewnić dla nas jedzenie.”
Wyglądała na naprawdę wycieńczoną i starą, chociaż moja mama nie była stara, miała siedemnaście lat gdy wyszła za mąż, a to było dwanaście lat temu. Zaczęła wątpić w to, że panuje jeszcze nad swoją trudną sytuacją, okazywała więcej emocjonalnego wzburzenia niż kiedykolwiek przedtem; więcej niż wtedy, gdy wierzyła, że wszystko niedługo się skończy. Śmierć mojego taty i utrzymywanie rodziny spowodowały, że moja mama musiała stawić czoła trudnej sytuacji życiowej i doświadczyć ogromnego szoku, w wyniku którego życie stało się znacznie mniej znośne niż poprzednio.
Poprosiła mnie, żebym znalazł sobie pracę i pomógł jej utrzymywać rodzinę.
To był dzień w którym moja matka stała się moją córką, o którą musiałem się troszczyć i ponosić za nią odpowiedzialność. To oznaczało, że musiałem być bardzo stary, niemal tak stary jak król Zahir Shah, który również miał córki. Musiałem też opiekować się młodziutkim małym chłopcem. Oczywiście wcale nie chciałem być starym mężczyzną, ponieważ napawało mnie to niepokojem. Jednak stałem się dwoma osobami w jednej, młodziutkim małym chłopcem, który tęsknił do mamy i starym małym chłopcem troszczącym się o swoją matkę-córkę.
Nie miałem żadnych umiejętności ani pomysłu co mógłbym robić, jedyne co miałem, to błogosławieństwo mojej mamy, a ona życzyła mi pogodniejszego ducha, prostszych myśli, większej miłości, więcej ufności w nadziei, większego ognia wiary i więcej pokory.
Wioska wychowywała nową generację powojennych nastolatków, których ojcowie zginęli w boju a matki umarły w swoich jakże żywych ciałach. Pewne zmiany w kulturze wioskowej przyszły w odpowiedzi na przemiany i destrukcję upraw i systemu irygacyjnego, zahartowanie mieszkańców oraz odkrycie i przyswojenie niektórych nowych technik pracy fizycznej, na przykład tkania dywanów. Na tym się nie kończyło; powietrze w wiosce było wypełnione dymem wojny a pomieszczenia były czarne, wypełnione gęstym dymem lampki oliwnej i smutku.
Nastolatkowie postanowili odnowić uprawy i powrócić do warunków życia ojców sprzed wojny. Ale na krótką metę to było niemożliwe, aby przeżyć nastolatkowie zaczęli uprawiać mak. Wprowadził to pan Agha Badar, powiedział, że cudzoziemcy będą go kupować za wyższe ceny, nie tak jak w przypadku wyrobów haftowanych czy dywanów. Rynek heroiny nie da się nasycić, ponieważ jest na nią ciągle coraz więcej i więcej zapotrzebowania. Uprawa maku stała się jedyną podstawą świata społecznego. Tworzyła ramy nadające sens powszechnie podzielanym opiniom; jedyną drogą rozwoju rolnictwa i przetrwania. Wszystkie praktyki społeczne, zarówno te opisywane jako mające głównie instrumentalne funkcje (takie jak przygotowywanie jedzenia i schronienia) jak i te mające głównie funkcję ekspresyjną (takie jak muzyka czy opowiadanie historii) wspólnie pasowały do jednego wzoru. Symboliczna struktura mitu i religii pomagała zaakceptować w codziennym życiu strach, napięcia i sprzeczności związane z uprawą maku. Potem sama interpretacja przestała wystarczać i moja wioska odwołując się do mitu religijnego zaczęła propagować otwarte wyrażanie uczuć. Nadwrażliwość uczuciowa zastąpiła inne instrumenty ekspresji, takie jak muzyka i opowiadanie historii. Ta wrażliwość doprowadziła do wprowadzenia zakazu muzyki w mojej wiosce. W tym czasie terror zagnieździł się już w nas głęboko; nie byłem jedynym terrorystą w mojej wiosce. Wszyscy podzielaliśmy tę samą wiarę, a terror przestał być sprawą osobistą. Zaczęliśmy się nawzajem terroryzować. Wioskowa kontrola stała się kolektywną zasadą i odpowiedzialnością; podstawową sankcją za niewłaściwe działanie był wstyd, publiczna utrata twarzy. Nie przyswoiliśmy żadnego poczucia powinności. Kara stała się działaniem zbiorowym na rzecz pozbawienia godności ludzkiej osoby obwinianej.
A więc jako formę terroryzmu na własny użytek praktykuję? Obawiam się porażki, chociaż jestem bardzo skuteczny, jestem pierwszy, gdy trzeba pomóc innym. Chętnie rozmawiam godzinami o moich sąsiadach lub zachowaniu kierowcy autobusu lub piekarza. Z przyzwyczajenia mam potrzebę codziennego odwiedzania moich przyjaciół i krewnych. Oddawanie części mojego majątku biednym jest moim ścisłym obowiązkiem religijnym bez względu na to czy oni na to zasługują czy nie, ostatecznie ten system dystrybucji nie został przecież określony przeze mnie.
Na tym się nie kończy. Są też inne zasady moralne w społeczeństwie. Jestem ściśle zobowiązany do gościnności, hojności, agresji, ochrony mojej żony, siostry i matki.
Ciągle terroryzuję się uczuciami innych ludzi i staram się, aby te ich oczekiwane uczucia były na pierwszym miejscu. Im bardziej staram się być lepszy, tym bardziej poważa mnie społeczeństwo. Czy jestem męczennikiem ponieważ od zawsze żyję dla innych i dzięki temu unikam bolesnych sytuacji i jestem postrzegany przez innych jako dobry człowiek? Ja nawet nie wiem jak cieszyć się sobą jeśli nie robię czegoś dla innych. W gruncie rzeczy nie wiem czy jest cokolwiek, co mógłbym dla siebie zrobić. Zaczynam odczuwać zawstydzenie moim samolubstwem ile razy robię coś na co mam ochotę, a nawet to nie wystarcza i moralny porządek społeczeństwa powoduje, że nie tylko uważam się wtedy za egoistę, ale i za ofiarę terroru.
Mój paniczny strach zaczął się dawno temu, gdy byłem dzieciakiem; gdy byłem małym chłopcem. Gdy miałem sześć czy siedem lat, utraciłem coś bardzo ważnego. Nie wiedziałem wtedy, że to straciłem, nie wiedziałem nawet, że to było, i minęło wiele czasu zanim zdałem sobie z tego sprawę. A właśnie wtedy straciłem moją matkę. Nie wiedziałem wtedy, że odeszła, bo ciągle była obok. Jednak straciłem ją, ponieważ przestała być moją mamą. Stała się hafciarką. Tradycyjnie w naszych rodzinach dziewczyna nie może wyjść za mąż zanim nie nauczy się haftować i szyć, i mama w każdej rodzinie to umie. Moja mama musiała haftować, dzięki temu mogła sprzedawać swoje wyroby panu Agha Badar, który mieszkał po drugiej stronie ulicy. Pan Agha Badar był wysokim mężczyzną z długą brodą i jasną cerą. Pochodził z Kandaharu.
Pan Agha Badar miał duży złoty sygnet z mieniącym się brylantem i żółty zegarek na ręce. Zawsze uwielbiałem wbiegać do jego sklepu, żeby zapytać o godzinę. Pan Agha Badar był właścicielem jedynego zegarka przy mojej ulicy i wszyscy przychodzili do niego, żeby dowiedzieć się, która godzina.
Gdy bawiłem się z chłopcami na ulicy słuchałem pogłosek o tym, że prowadził za granicą wielkie interesy i wymieniał nasze hafty za obcą walutę. To były tylko plotki, a ja wiedziałem z pewnością, że moja mama zawsze chwaliła go jako osobę wielce szanowaną, która zawsze pomaga innym i nie dba o własne dobro i wygody. Pamiętam jak moja mama mówiła, że pan Agha Badar ma wystarczające środki na własne utrzymanie i nie musiałby pracować, ale wybrał pomaganie innym.
Moja mama nie miała pieniędzy na kupno materiałów i narzędzi na użytek jej własnego warsztatu hafciarskiego, co umożliwiłoby sprzedaż za wyższą cenę. Nawet gdyby miała pieniądze to w okolicy naszej wsi trudno byłoby jej znaleźć odpowiednie surowce i narzędzia. Tak więc pan Agha Badar był dobrym człowiekiem, ponieważ dostarczał narzędzi i materiałów oraz pewny rynek zbytu wyrobów haftowanych. Składał też ciągle zamówienia na coraz więcej i więcej materiałów haftowanych, co tydzień dostarczał też wzory i kolory jakie były mu potrzebne. W zamian kupował towar za pół ceny.
Słyszałem również, że cudzoziemcy lubili nosić ręcznie haftowane ubrania z Afganistanu. Nigdy nie rozumiałem „dlaczego?”. Najwidoczniej uważali, że jest to modne. To wprowadzało mnie w jeszcze większe zakłopotanie; myślałem, że to była tradycja mojej wioski i jest to modne jedynie u nas. Pewnego dnia gdy tak pomyślałem pobiegłem do domu zapytać się o to mojej mamy.
- Mamo, czy hafciarstwo jest tradycją naszej wioski ?
- Oczywiście, że jest. Dlatego wiem jak to robić i dlatego wie to każda kobieta w wiosce.
- Czy wobec tego mogę dostać nowy wyhaftowany strój?
- Pewnego dnia wyhaftuję go dla ciebie.
-Czy mógłbym otrzymać ten nad którym teraz pracujesz?
- Nie, ten nie jest dla ciebie. Ten strój robię dla wsi.
Wkrótce dowiedziałem się, że moja mama nigdy nie będzie w stanie nic dla mnie wyhaftować; była zbyt zajęta szyciem dla pana Agha Badar. Siedziała szyjąc przy migoczącej lampce oliwnej do północy. Rankiem jej nos i oczy były czarne jak komin fabryki. Tak wyglądali też inni domownicy. W długie zimowe wieczory zamykaliśmy wszystkie otwory domu, żeby ochronić się przed przenikliwym zimnem. W pewnym sensie ciemny, gęsty dym był zbawienny, utrzymywał ciepło, ale następnego dnia byliśmy czarni.
W lecie było lepiej; moja mama siadywała na dachu w blasku księżyca i szyła przez większą część nocy. W ten sposób mogła zaoszczędzić oliwy do gotowania. Jednak prawie nie pamiętam, żebyśmy jedli jakiekolwiek ciepłe jedzenie, przede wszystkim mama nie miała czasu na gotowanie, i za każdy razem gdy prosiłem ją o jedzenie mówiła mi, że we wsi nie ma możliwości gotowania. Tak więc wszystko co jadłem to głównie chleb, wieczorami z dzikim czosnkiem w solonej gorącej wodzie.
Od czasu do czasu myślałem o haftowanych strojach i o ludziach, którzy będą je nosić. Zastanawiałem się co robią i czy w ogóle ich obchodzi kto zrobił ich modne ubrania.
Moja mama zaczęła haftować po śmierci mojego ojca. Gdy odszedł musiała utrzymać naszą rodzinę.
Pewnego dnia czterech mężczyzn przyniosło do naszego domu łóżko przykryte białym, czystym prześcieradłem, jak tylko moja mama to zobaczyła wiedziała co się stało, zaczęła głośno płakać, łapała się za włosy i wyrywała je, nigdy nie widziałem jej wcześniej w stanie takiego wzburzenia. Zaczęli do nas przychodzić sąsiedzi i przy każdych odwiedzinach moja mama musiała powtarzać te same udręki. Musiała przejść przez cały rytuał głębokiego bólu i napięcia. Ku mojemu kompletnemu zaskoczeniu wszyscy sąsiedzi przyłączali się do mojej mamy. Wyglądało to jakby cała wioska była nauczona w jaki sposób mają się głęboko martwić i jak pomóc innym stać się smutnym poprzez rozprzestrzenienie ich cierpień. Najpierw myślałem, że śmierć ojca oznacza, że odszedł gdzieś na długi, głęboki, czysty sen; zwłaszcza gdy zobaczyłem mężczyzn, którzy wyprowadzali go na tym samym łóżku z białym prześcieradłem i dodatkowo kilkoma czerwonymi tulipanami.
Po kilku miesiącach zdałem sobie sprawę, że nikt w całej wiosce nawet nie próbuje zakończyć żałoby i również moja matka nie zamierza powrócić do zwykłego życia. W gruncie rzeczy ona sama i wszyscy inni chcieli, żeby była smutna i to był najlepszy sposób okazania jak bardzo zależało jej na moim tacie. Wątpię czy mój tata chciał zniszczyć psychicznie moją mamę z powodu swojej fizycznej śmierci. Czasem sadzę, że coś odziedziczyłem po mojej mamie: chęć poświęcania moich pragnień po to aby wyjść naprzeciw oczekiwaniom innych.
W mojej społecznie mocno rozwarstwionej wiosce ze znikomymi szansami na zmianę pozycji społecznej, kiedy należy być w żałobie, to trzeba to robić tak jak chce wioska, nie ma innych sposobów, kodeks praw i obowiązków służy wsi, służy też przynajmniej trzymaniu na wodzy nadużyć, powoduje, że skutki dominacji są mniej uciążliwe. Nie byłem pewny czyjej dominacji służy zachowanie mojej mamy. Może pan Agha Badar miał z tego korzyść. Może korzystali wszyscy mężczyźni w wiosce.
Byłem przygnębiony gdy zrozumiałem , że moja mama nie ma możliwości wydostać się z tej sytuacji; i postawić kwestię wioski w sposób bardziej fundamentalny. Dla mojej mamy niewyobrażalne było podjęcie pertraktacji z panem Agha Badar. Kwestia potrzeb i interesów nie może być otwarcie przedstawiona w mojej wiosce.
Wydaje się, że w mojej wiosce w wielu sytuacjach ludzie odwołują się do retoryki moralistycznej na temat tego, co powinni zrobić w stosunku do innych, wtedy gdy możnaby bez żadnego problemu porozmawiać z tymi innymi o tym, czego naprawdę chcą.
Potem widziałem coraz więcej i więcej mężczyzn z mojej wioski, którzy odchodzili w sen wynoszeni na łóżkach z białymi prześcieradłami i czerwonymi tulipanami. Ten sam rytuał opłakiwania był ciągle i od nowa powtarzany. Po jego spełnieniu życie kobiet ulegało całkowitej zmianie; przekształcały się w istoty przygnębione. Byłem naprawdę zaskoczony , że w okresie żałoby każda reagowała tak samo na stratę swoich najukochańszych. Później doszedłem do tego, że jeśli te kobiety dalej żyłyby swoim życiem i na swój własny sposób radziły sobie z kryzysem to wioska nie mogłaby tego tolerować- nie było wystarczająco dużo przestrzeni, aby każdy mógł być sobą. Zacząłem rozumieć, na czy polega rzeczywistość ładu moralnego.
Wraz z dorastaniem moje myślenie ewoluowało. Najpierw sądziłem, że mój tata zasnął, potem byłem przekonany, że jest w tajnym miejscu, następnie pragnąłem wierzyć , że połączył się ze swoją duszą i jest w innym równoległym świecie, a w końcu pogodziłem się z końcem jego fizycznej egzystencji. Jednak jest to niesamowite, że każdy w wiosce, niezależnie w jakim byłby wieku uważał, że mój tata żyje teraz w świecie aniołów.
Wraz z rosnącą w mojej wiosce liczbą zgonów, coraz więcej kobiet musiało zajmować się haftowaniem aby utrzymać swoje rodziny. Było już więcej ubrań niż pan Agha Badar mógł sprzedać bogatym cudzoziemcom, pewnego dnia pan Agha Badar stwierdził, że cudzoziemcy nie chcą ich kupować za zwyczajową cenę i musiał ją obniżyć. Na początku wszyscy się zasmucili, ale zaczęli przyzwyczajać się do nowych cen, jednak pan Agha Badar płacił coraz mniej i mniej; i pewnego dnia każdy postanowił zrezygnować z hafciarstwa, ponieważ nie mogli dostatecznie zarobić. Zamiast tego zaczęli tkać dywany. Moja mama znowu zaczęła zarabiać więcej pieniędzy. Jednak nie minęło wiele czasu, a także dywany przestały się opłacać. Pan Agha Badar mówił, że cudzoziemcy nadal lubią nasze dywany, ale dywanów nie mogą nabywać codziennie.
Pewnego dnia moja mama chciała ze mną porozmawiać. Siedzieliśmy w naszym ogrodzie. Trzęsły się jej ręce, jej oczy były płaskie i wodniste, była blada, jej policzki straciły rumieńce, zakrywała swoją głowę bardzo starą chustą. Zaczęła do mnie mówić: „wiesz , że jestem już stara, nie mogą dłużej haftować ani tkać. Tracę wzrok, moje ręce nie są już sprawne. A jednak ciągle muszę zapewnić dla nas jedzenie.”
Wyglądała na naprawdę wycieńczoną i starą, chociaż moja mama nie była stara, miała siedemnaście lat gdy wyszła za mąż, a to było dwanaście lat temu. Zaczęła wątpić w to, że panuje jeszcze nad swoją trudną sytuacją, okazywała więcej emocjonalnego wzburzenia niż kiedykolwiek przedtem; więcej niż wtedy, gdy wierzyła, że wszystko niedługo się skończy. Śmierć mojego taty i utrzymywanie rodziny spowodowały, że moja mama musiała stawić czoła trudnej sytuacji życiowej i doświadczyć ogromnego szoku, w wyniku którego życie stało się znacznie mniej znośne niż poprzednio.
Poprosiła mnie, żebym znalazł sobie pracę i pomógł jej utrzymywać rodzinę.
To był dzień w którym moja matka stała się moją córką, o którą musiałem się troszczyć i ponosić za nią odpowiedzialność. To oznaczało, że musiałem być bardzo stary, niemal tak stary jak król Zahir Shah, który również miał córki. Musiałem też opiekować się młodziutkim małym chłopcem. Oczywiście wcale nie chciałem być starym mężczyzną, ponieważ napawało mnie to niepokojem. Jednak stałem się dwoma osobami w jednej, młodziutkim małym chłopcem, który tęsknił do mamy i starym małym chłopcem troszczącym się o swoją matkę-córkę.
Nie miałem żadnych umiejętności ani pomysłu co mógłbym robić, jedyne co miałem, to błogosławieństwo mojej mamy, a ona życzyła mi pogodniejszego ducha, prostszych myśli, większej miłości, więcej ufności w nadziei, większego ognia wiary i więcej pokory.
Wioska wychowywała nową generację powojennych nastolatków, których ojcowie zginęli w boju a matki umarły w swoich jakże żywych ciałach. Pewne zmiany w kulturze wioskowej przyszły w odpowiedzi na przemiany i destrukcję upraw i systemu irygacyjnego, zahartowanie mieszkańców oraz odkrycie i przyswojenie niektórych nowych technik pracy fizycznej, na przykład tkania dywanów. Na tym się nie kończyło; powietrze w wiosce było wypełnione dymem wojny a pomieszczenia były czarne, wypełnione gęstym dymem lampki oliwnej i smutku.
Nastolatkowie postanowili odnowić uprawy i powrócić do warunków życia ojców sprzed wojny. Ale na krótką metę to było niemożliwe, aby przeżyć nastolatkowie zaczęli uprawiać mak. Wprowadził to pan Agha Badar, powiedział, że cudzoziemcy będą go kupować za wyższe ceny, nie tak jak w przypadku wyrobów haftowanych czy dywanów. Rynek heroiny nie da się nasycić, ponieważ jest na nią ciągle coraz więcej i więcej zapotrzebowania. Uprawa maku stała się jedyną podstawą świata społecznego. Tworzyła ramy nadające sens powszechnie podzielanym opiniom; jedyną drogą rozwoju rolnictwa i przetrwania. Wszystkie praktyki społeczne, zarówno te opisywane jako mające głównie instrumentalne funkcje (takie jak przygotowywanie jedzenia i schronienia) jak i te mające głównie funkcję ekspresyjną (takie jak muzyka czy opowiadanie historii) wspólnie pasowały do jednego wzoru. Symboliczna struktura mitu i religii pomagała zaakceptować w codziennym życiu strach, napięcia i sprzeczności związane z uprawą maku. Potem sama interpretacja przestała wystarczać i moja wioska odwołując się do mitu religijnego zaczęła propagować otwarte wyrażanie uczuć. Nadwrażliwość uczuciowa zastąpiła inne instrumenty ekspresji, takie jak muzyka i opowiadanie historii. Ta wrażliwość doprowadziła do wprowadzenia zakazu muzyki w mojej wiosce. W tym czasie terror zagnieździł się już w nas głęboko; nie byłem jedynym terrorystą w mojej wiosce. Wszyscy podzielaliśmy tę samą wiarę, a terror przestał być sprawą osobistą. Zaczęliśmy się nawzajem terroryzować. Wioskowa kontrola stała się kolektywną zasadą i odpowiedzialnością; podstawową sankcją za niewłaściwe działanie był wstyd, publiczna utrata twarzy. Nie przyswoiliśmy żadnego poczucia powinności. Kara stała się działaniem zbiorowym na rzecz pozbawienia godności ludzkiej osoby obwinianej.
Monday, July 16, 2007
a poem for pushkin
Seek of death in love of honor
To shelter her, all close and cozy no choice is left rather than the dwell
"'Go forth,' said Love
Natalya’s trysting tree by the glimmer shadow of d'Anthès
But She is glad,
Water the greedy rose with thee blood
But, natalya she means more than love to me
though rumors had her with d’anthes
But she will remember me
Even till the day she die.
So gave I Love the lie.
Looking at the black river
Pushkin speaking to me:
'Oh, stranger, be mute;
Let that one name be dead
Both d’Anthes and Natalya
That memory flown and fled,
That lure, some call love
It kills, both its presence and lack
Go forth! stranger
With thee mind clear of such thoughts
Dead blossoms of love
Blown from the sunless land.
Pushkin said:
I owe natalya, the memory of love,
Which came in place of death,
A common thought was
‘where will fate send death to me? In battle, in my travels, or on the seas? Or will the neighbouring valley Receive my chilled ashes?’
Natalya, when she win a smile from me,
She fancy I forget.
Honor reminded me the death
‘I say to myself: the years are fleeting, And however many there seem to be, We must all go under the eternal vault, And someone's hour is already at hand’
aristocrat take you for a mad
Depressed and obsessed,
‘They hint that I am not the blessed’
But heed not what they say.
perhaps, they struggles with
ever lasting bubble
Pakistan Is Going Down the Road of the Shah's Iran
The Bush administration has blown chances to capture or kill Osama bin Laden, to win wars in Afghanistan and Iraq, and now to have any chance of maintaining a stable nuclear-armed Pakistan. Like U.S. policy toward the shah's Iran in the 1960s and 1970s, the Bush administration, despite a rhetorical commitment to spread democracy around the world, has put all of its eggs in the basket of an autocrat unlikely to survive – in this case, Pakistani President Pervez Musharraf. Although Musharraf uses the U.S. war on terror and desire to get bin Laden to play the United States like a fiddle, the Bush administration's reasoning is that alternatives to Musharraf are worse. If the United States keeps solidly backing Musharraf, however, things could get much worse than even bin Laden using Pakistan as a haven: a nuclear-armed Pakistan controlled by radical Islamists. Unfortunately, Pakistan probably has already been "lost," and U.S. policy has played an important role in its demise. U.S. policymakers have repeatedly underestimated the consequences of the deep unpopularity engendered by profligate U.S. government meddling in the affairs of other countries. In Iran, although the shah's government was brutal, the regime also became so identified with its unpopular U.S. benefactor that this became a major contributing factor in its collapse and replacement with a militant and enduring Islamist substitute. The Bush administration, with its macho bravado, especially has had a tin ear for the ramifications of anti-U.S hatred. After 9/11, instead of scheming to use the attacks as a justification to go after Saddam Hussein's Iraq, the Bush administration should have eliminated the Taliban regime in Afghanistan, used enough U.S. forces to get bin Laden instead of relying on unreliable Afghan fighters, taken full advantage of Musharraf's limited-time offer to give the U.S. military free reign in Pakistan to hunt down bin Laden and al-Qaeda, and then withdrawn from the region. Instead, the Bush administration allowed mission creep to take its eyes off the prize of taking down al-Qaeda. The U.S. mission in Afghanistan turned to nation-building, counterinsurgency, and the stanching of the drug trade. The occupation of Afghanistan by non-Muslim forces and close U.S. support for the dictator Musharraf in neighboring Pakistan predictably revved up Islamic militants there and gradually turned them against his regime. In an attempt to discreetly court these militants to support his government and to maintain the flow of U.S. military aid to ostensibly fight them, Musharraf allowed these groups to operate in the wild tribal regions of western Pakistan on the Afghan border and even reached a truce with them that withdrew the Pakistani government's military forces from these areas. This wink and nod has allowed both al-Qaeda and the militant Taliban to recover and reenergize themselves what are now essentially safe havens. The stepped up Taliban attacks on U.S. forces in Afghanistan can be explained by the continued U.S. occupation there and the havens given to them by Musharraf. Given Musharraf's unenthusiastic pursuit of al-Qaeda in Pakistan, why does the United States continue to support him? The answer is mainly out of fear of "instability" – read any change in a nuclear-armed country. The United States, with its sprawling informal empire, tends to be status-quo-oriented, as evidenced by the Bush administration's failure to take advantage of the only way out of Iraq – the radical decentralization or partition of that country. The United States fears that the only alternative to Musharraf in a nuclear-armed country is the Islamic militants; but this outcome is the most likely if the unpopular United States continues to back Musharraf so closely. Musharraf has faced mass protests across Pakistan for his increased despotism and his suspension of the country's chief justice. Musharraf feared that the judge, Iftikhar Muhammad Chaudhry, could issue rulings that would interfere with his attempt to have the parliament elect him to another five-year term. Also, several former generals have talked openly about overthrowing him in a coup. Yet they might not be able to control any coup and reestablish military rule. The Islamists have been strengthened by Musharraf's suppression of alternative non-Islamic opposition parties; Musharraf has said that their leaders – exiled former prime ministers Benazir Bhutto and Nawa Sharif – will not be allowed to return for upcoming parliamentary elections. Instead of the disastrous policy the Bush administration has pursued, it should end the occupation of Afghanistan, which would cool the Taliban resurgence in Afghanistan and Islamic militancy in Pakistan. In addition, the United States should threaten to cut off aid to Pakistan unless Musharraf and his intelligence services make a genuine attempt to capture or kill bin Laden. With a cooling of militant Islam in the region, brought about by a U.S. withdrawal, Musharraf should have more leeway to pursue bin Laden without an Islamist backlash. Finally, the United States should press Musharraf to open the elections to non-Islamist oriented parties and allow their leaders to return from exile. These actions would further bleed support from the Islamist radicals. Unfortunately, keeping the Islamists around, but contained, has been good for the autocratic Musharraf regime. The problem is that the instability caused by this policy can no longer be contained. Like the shah of Iran, Musharraf must use increased violence to put down popular protests, thus further fueling the spreading uprisings. The shah's Iran and Pakistan have one important difference, however: Pakistan has nuclear weapons. Tragically, the Bush administration may eventually give the world an Islamist bomb.
Subscribe to:
Posts (Atom)