Wednesday, August 01, 2007

Jestem terrorystą

Jestem terrorystą…. Jestem terrorystą na własny użytek…. Posługuję się taktykami terrorystycznymi, aby samemu się przerazić i w ten sposób sabotować własny rozwój. W ten sposób jako terrorysta często nigdy nie osiągam celów, które chciałbym osiągnąć i mogę osiągnąć z łatwością. Jak dotąd nawet nie rozumiem na czym polega błąd.
A więc jako formę terroryzmu na własny użytek praktykuję? Obawiam się porażki, chociaż jestem bardzo skuteczny, jestem pierwszy, gdy trzeba pomóc innym. Chętnie rozmawiam godzinami o moich sąsiadach lub zachowaniu kierowcy autobusu lub piekarza. Z przyzwyczajenia mam potrzebę codziennego odwiedzania moich przyjaciół i krewnych. Oddawanie części mojego majątku biednym jest moim ścisłym obowiązkiem religijnym bez względu na to czy oni na to zasługują czy nie, ostatecznie ten system dystrybucji nie został przecież określony przeze mnie.
Na tym się nie kończy. Są też inne zasady moralne w społeczeństwie. Jestem ściśle zobowiązany do gościnności, hojności, agresji, ochrony mojej żony, siostry i matki.
Ciągle terroryzuję się uczuciami innych ludzi i staram się, aby te ich oczekiwane uczucia były na pierwszym miejscu. Im bardziej staram się być lepszy, tym bardziej poważa mnie społeczeństwo. Czy jestem męczennikiem ponieważ od zawsze żyję dla innych i dzięki temu unikam bolesnych sytuacji i jestem postrzegany przez innych jako dobry człowiek? Ja nawet nie wiem jak cieszyć się sobą jeśli nie robię czegoś dla innych. W gruncie rzeczy nie wiem czy jest cokolwiek, co mógłbym dla siebie zrobić. Zaczynam odczuwać zawstydzenie moim samolubstwem ile razy robię coś na co mam ochotę, a nawet to nie wystarcza i moralny porządek społeczeństwa powoduje, że nie tylko uważam się wtedy za egoistę, ale i za ofiarę terroru.

Mój paniczny strach zaczął się dawno temu, gdy byłem dzieciakiem; gdy byłem małym chłopcem. Gdy miałem sześć czy siedem lat, utraciłem coś bardzo ważnego. Nie wiedziałem wtedy, że to straciłem, nie wiedziałem nawet, że to było, i minęło wiele czasu zanim zdałem sobie z tego sprawę. A właśnie wtedy straciłem moją matkę. Nie wiedziałem wtedy, że odeszła, bo ciągle była obok. Jednak straciłem ją, ponieważ przestała być moją mamą. Stała się hafciarką. Tradycyjnie w naszych rodzinach dziewczyna nie może wyjść za mąż zanim nie nauczy się haftować i szyć, i mama w każdej rodzinie to umie. Moja mama musiała haftować, dzięki temu mogła sprzedawać swoje wyroby panu Agha Badar, który mieszkał po drugiej stronie ulicy. Pan Agha Badar był wysokim mężczyzną z długą brodą i jasną cerą. Pochodził z Kandaharu.
Pan Agha Badar miał duży złoty sygnet z mieniącym się brylantem i żółty zegarek na ręce. Zawsze uwielbiałem wbiegać do jego sklepu, żeby zapytać o godzinę. Pan Agha Badar był właścicielem jedynego zegarka przy mojej ulicy i wszyscy przychodzili do niego, żeby dowiedzieć się, która godzina.
Gdy bawiłem się z chłopcami na ulicy słuchałem pogłosek o tym, że prowadził za granicą wielkie interesy i wymieniał nasze hafty za obcą walutę. To były tylko plotki, a ja wiedziałem z pewnością, że moja mama zawsze chwaliła go jako osobę wielce szanowaną, która zawsze pomaga innym i nie dba o własne dobro i wygody. Pamiętam jak moja mama mówiła, że pan Agha Badar ma wystarczające środki na własne utrzymanie i nie musiałby pracować, ale wybrał pomaganie innym.

Moja mama nie miała pieniędzy na kupno materiałów i narzędzi na użytek jej własnego warsztatu hafciarskiego, co umożliwiłoby sprzedaż za wyższą cenę. Nawet gdyby miała pieniądze to w okolicy naszej wsi trudno byłoby jej znaleźć odpowiednie surowce i narzędzia. Tak więc pan Agha Badar był dobrym człowiekiem, ponieważ dostarczał narzędzi i materiałów oraz pewny rynek zbytu wyrobów haftowanych. Składał też ciągle zamówienia na coraz więcej i więcej materiałów haftowanych, co tydzień dostarczał też wzory i kolory jakie były mu potrzebne. W zamian kupował towar za pół ceny.

Słyszałem również, że cudzoziemcy lubili nosić ręcznie haftowane ubrania z Afganistanu. Nigdy nie rozumiałem „dlaczego?”. Najwidoczniej uważali, że jest to modne. To wprowadzało mnie w jeszcze większe zakłopotanie; myślałem, że to była tradycja mojej wioski i jest to modne jedynie u nas. Pewnego dnia gdy tak pomyślałem pobiegłem do domu zapytać się o to mojej mamy.

- Mamo, czy hafciarstwo jest tradycją naszej wioski ?
- Oczywiście, że jest. Dlatego wiem jak to robić i dlatego wie to każda kobieta w wiosce.
- Czy wobec tego mogę dostać nowy wyhaftowany strój?
- Pewnego dnia wyhaftuję go dla ciebie.
-Czy mógłbym otrzymać ten nad którym teraz pracujesz?
- Nie, ten nie jest dla ciebie. Ten strój robię dla wsi.

Wkrótce dowiedziałem się, że moja mama nigdy nie będzie w stanie nic dla mnie wyhaftować; była zbyt zajęta szyciem dla pana Agha Badar. Siedziała szyjąc przy migoczącej lampce oliwnej do północy. Rankiem jej nos i oczy były czarne jak komin fabryki. Tak wyglądali też inni domownicy. W długie zimowe wieczory zamykaliśmy wszystkie otwory domu, żeby ochronić się przed przenikliwym zimnem. W pewnym sensie ciemny, gęsty dym był zbawienny, utrzymywał ciepło, ale następnego dnia byliśmy czarni.
W lecie było lepiej; moja mama siadywała na dachu w blasku księżyca i szyła przez większą część nocy. W ten sposób mogła zaoszczędzić oliwy do gotowania. Jednak prawie nie pamiętam, żebyśmy jedli jakiekolwiek ciepłe jedzenie, przede wszystkim mama nie miała czasu na gotowanie, i za każdy razem gdy prosiłem ją o jedzenie mówiła mi, że we wsi nie ma możliwości gotowania. Tak więc wszystko co jadłem to głównie chleb, wieczorami z dzikim czosnkiem w solonej gorącej wodzie.
Od czasu do czasu myślałem o haftowanych strojach i o ludziach, którzy będą je nosić. Zastanawiałem się co robią i czy w ogóle ich obchodzi kto zrobił ich modne ubrania.

Moja mama zaczęła haftować po śmierci mojego ojca. Gdy odszedł musiała utrzymać naszą rodzinę.
Pewnego dnia czterech mężczyzn przyniosło do naszego domu łóżko przykryte białym, czystym prześcieradłem, jak tylko moja mama to zobaczyła wiedziała co się stało, zaczęła głośno płakać, łapała się za włosy i wyrywała je, nigdy nie widziałem jej wcześniej w stanie takiego wzburzenia. Zaczęli do nas przychodzić sąsiedzi i przy każdych odwiedzinach moja mama musiała powtarzać te same udręki. Musiała przejść przez cały rytuał głębokiego bólu i napięcia. Ku mojemu kompletnemu zaskoczeniu wszyscy sąsiedzi przyłączali się do mojej mamy. Wyglądało to jakby cała wioska była nauczona w jaki sposób mają się głęboko martwić i jak pomóc innym stać się smutnym poprzez rozprzestrzenienie ich cierpień. Najpierw myślałem, że śmierć ojca oznacza, że odszedł gdzieś na długi, głęboki, czysty sen; zwłaszcza gdy zobaczyłem mężczyzn, którzy wyprowadzali go na tym samym łóżku z białym prześcieradłem i dodatkowo kilkoma czerwonymi tulipanami.

Po kilku miesiącach zdałem sobie sprawę, że nikt w całej wiosce nawet nie próbuje zakończyć żałoby i również moja matka nie zamierza powrócić do zwykłego życia. W gruncie rzeczy ona sama i wszyscy inni chcieli, żeby była smutna i to był najlepszy sposób okazania jak bardzo zależało jej na moim tacie. Wątpię czy mój tata chciał zniszczyć psychicznie moją mamę z powodu swojej fizycznej śmierci. Czasem sadzę, że coś odziedziczyłem po mojej mamie: chęć poświęcania moich pragnień po to aby wyjść naprzeciw oczekiwaniom innych.
W mojej społecznie mocno rozwarstwionej wiosce ze znikomymi szansami na zmianę pozycji społecznej, kiedy należy być w żałobie, to trzeba to robić tak jak chce wioska, nie ma innych sposobów, kodeks praw i obowiązków służy wsi, służy też przynajmniej trzymaniu na wodzy nadużyć, powoduje, że skutki dominacji są mniej uciążliwe. Nie byłem pewny czyjej dominacji służy zachowanie mojej mamy. Może pan Agha Badar miał z tego korzyść. Może korzystali wszyscy mężczyźni w wiosce.
Byłem przygnębiony gdy zrozumiałem , że moja mama nie ma możliwości wydostać się z tej sytuacji; i postawić kwestię wioski w sposób bardziej fundamentalny. Dla mojej mamy niewyobrażalne było podjęcie pertraktacji z panem Agha Badar. Kwestia potrzeb i interesów nie może być otwarcie przedstawiona w mojej wiosce.

Wydaje się, że w mojej wiosce w wielu sytuacjach ludzie odwołują się do retoryki moralistycznej na temat tego, co powinni zrobić w stosunku do innych, wtedy gdy możnaby bez żadnego problemu porozmawiać z tymi innymi o tym, czego naprawdę chcą.

Potem widziałem coraz więcej i więcej mężczyzn z mojej wioski, którzy odchodzili w sen wynoszeni na łóżkach z białymi prześcieradłami i czerwonymi tulipanami. Ten sam rytuał opłakiwania był ciągle i od nowa powtarzany. Po jego spełnieniu życie kobiet ulegało całkowitej zmianie; przekształcały się w istoty przygnębione. Byłem naprawdę zaskoczony , że w okresie żałoby każda reagowała tak samo na stratę swoich najukochańszych. Później doszedłem do tego, że jeśli te kobiety dalej żyłyby swoim życiem i na swój własny sposób radziły sobie z kryzysem to wioska nie mogłaby tego tolerować- nie było wystarczająco dużo przestrzeni, aby każdy mógł być sobą. Zacząłem rozumieć, na czy polega rzeczywistość ładu moralnego.
Wraz z dorastaniem moje myślenie ewoluowało. Najpierw sądziłem, że mój tata zasnął, potem byłem przekonany, że jest w tajnym miejscu, następnie pragnąłem wierzyć , że połączył się ze swoją duszą i jest w innym równoległym świecie, a w końcu pogodziłem się z końcem jego fizycznej egzystencji. Jednak jest to niesamowite, że każdy w wiosce, niezależnie w jakim byłby wieku uważał, że mój tata żyje teraz w świecie aniołów.

Wraz z rosnącą w mojej wiosce liczbą zgonów, coraz więcej kobiet musiało zajmować się haftowaniem aby utrzymać swoje rodziny. Było już więcej ubrań niż pan Agha Badar mógł sprzedać bogatym cudzoziemcom, pewnego dnia pan Agha Badar stwierdził, że cudzoziemcy nie chcą ich kupować za zwyczajową cenę i musiał ją obniżyć. Na początku wszyscy się zasmucili, ale zaczęli przyzwyczajać się do nowych cen, jednak pan Agha Badar płacił coraz mniej i mniej; i pewnego dnia każdy postanowił zrezygnować z hafciarstwa, ponieważ nie mogli dostatecznie zarobić. Zamiast tego zaczęli tkać dywany. Moja mama znowu zaczęła zarabiać więcej pieniędzy. Jednak nie minęło wiele czasu, a także dywany przestały się opłacać. Pan Agha Badar mówił, że cudzoziemcy nadal lubią nasze dywany, ale dywanów nie mogą nabywać codziennie.

Pewnego dnia moja mama chciała ze mną porozmawiać. Siedzieliśmy w naszym ogrodzie. Trzęsły się jej ręce, jej oczy były płaskie i wodniste, była blada, jej policzki straciły rumieńce, zakrywała swoją głowę bardzo starą chustą. Zaczęła do mnie mówić: „wiesz , że jestem już stara, nie mogą dłużej haftować ani tkać. Tracę wzrok, moje ręce nie są już sprawne. A jednak ciągle muszę zapewnić dla nas jedzenie.”

Wyglądała na naprawdę wycieńczoną i starą, chociaż moja mama nie była stara, miała siedemnaście lat gdy wyszła za mąż, a to było dwanaście lat temu. Zaczęła wątpić w to, że panuje jeszcze nad swoją trudną sytuacją, okazywała więcej emocjonalnego wzburzenia niż kiedykolwiek przedtem; więcej niż wtedy, gdy wierzyła, że wszystko niedługo się skończy. Śmierć mojego taty i utrzymywanie rodziny spowodowały, że moja mama musiała stawić czoła trudnej sytuacji życiowej i doświadczyć ogromnego szoku, w wyniku którego życie stało się znacznie mniej znośne niż poprzednio.

Poprosiła mnie, żebym znalazł sobie pracę i pomógł jej utrzymywać rodzinę.
To był dzień w którym moja matka stała się moją córką, o którą musiałem się troszczyć i ponosić za nią odpowiedzialność. To oznaczało, że musiałem być bardzo stary, niemal tak stary jak król Zahir Shah, który również miał córki. Musiałem też opiekować się młodziutkim małym chłopcem. Oczywiście wcale nie chciałem być starym mężczyzną, ponieważ napawało mnie to niepokojem. Jednak stałem się dwoma osobami w jednej, młodziutkim małym chłopcem, który tęsknił do mamy i starym małym chłopcem troszczącym się o swoją matkę-córkę.

Nie miałem żadnych umiejętności ani pomysłu co mógłbym robić, jedyne co miałem, to błogosławieństwo mojej mamy, a ona życzyła mi pogodniejszego ducha, prostszych myśli, większej miłości, więcej ufności w nadziei, większego ognia wiary i więcej pokory.

Wioska wychowywała nową generację powojennych nastolatków, których ojcowie zginęli w boju a matki umarły w swoich jakże żywych ciałach. Pewne zmiany w kulturze wioskowej przyszły w odpowiedzi na przemiany i destrukcję upraw i systemu irygacyjnego, zahartowanie mieszkańców oraz odkrycie i przyswojenie niektórych nowych technik pracy fizycznej, na przykład tkania dywanów. Na tym się nie kończyło; powietrze w wiosce było wypełnione dymem wojny a pomieszczenia były czarne, wypełnione gęstym dymem lampki oliwnej i smutku.

Nastolatkowie postanowili odnowić uprawy i powrócić do warunków życia ojców sprzed wojny. Ale na krótką metę to było niemożliwe, aby przeżyć nastolatkowie zaczęli uprawiać mak. Wprowadził to pan Agha Badar, powiedział, że cudzoziemcy będą go kupować za wyższe ceny, nie tak jak w przypadku wyrobów haftowanych czy dywanów. Rynek heroiny nie da się nasycić, ponieważ jest na nią ciągle coraz więcej i więcej zapotrzebowania. Uprawa maku stała się jedyną podstawą świata społecznego. Tworzyła ramy nadające sens powszechnie podzielanym opiniom; jedyną drogą rozwoju rolnictwa i przetrwania. Wszystkie praktyki społeczne, zarówno te opisywane jako mające głównie instrumentalne funkcje (takie jak przygotowywanie jedzenia i schronienia) jak i te mające głównie funkcję ekspresyjną (takie jak muzyka czy opowiadanie historii) wspólnie pasowały do jednego wzoru. Symboliczna struktura mitu i religii pomagała zaakceptować w codziennym życiu strach, napięcia i sprzeczności związane z uprawą maku. Potem sama interpretacja przestała wystarczać i moja wioska odwołując się do mitu religijnego zaczęła propagować otwarte wyrażanie uczuć. Nadwrażliwość uczuciowa zastąpiła inne instrumenty ekspresji, takie jak muzyka i opowiadanie historii. Ta wrażliwość doprowadziła do wprowadzenia zakazu muzyki w mojej wiosce. W tym czasie terror zagnieździł się już w nas głęboko; nie byłem jedynym terrorystą w mojej wiosce. Wszyscy podzielaliśmy tę samą wiarę, a terror przestał być sprawą osobistą. Zaczęliśmy się nawzajem terroryzować. Wioskowa kontrola stała się kolektywną zasadą i odpowiedzialnością; podstawową sankcją za niewłaściwe działanie był wstyd, publiczna utrata twarzy. Nie przyswoiliśmy żadnego poczucia powinności. Kara stała się działaniem zbiorowym na rzecz pozbawienia godności ludzkiej osoby obwinianej.

No comments: